top of page

Pewien Pan w aksamicie...

  • Zdjęcie autora: Tomasz Łomnicki
    Tomasz Łomnicki
  • 20 sty 2022
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 4 lut 2022

Pył, wszędzie pył, wszędzie włoski. Na ubraniu, na stole, na meblach i podłodze. I oczy przekrwione od wyszywania czarnych dziurek na czarnej tkaninie. Delikatny, lejący się aksamit jedwabny. Klniesz, szyjesz, klniesz, a potem z tego wszystkie wyłania się on - cały w czerni! Marcin w aksamitnym dublecie i pludrach.



Przynam, że uszycie tego kompletu było jednym z ciekawszych wydarzeń i projektów z jakimi miałem styczność, ale zaprawdę - zaprocentowało po stokroć. Sam Marcin nawet nie wie jak tym zamówieniem scementował moje małżeństwo oraz sprawił, że podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do większego mieszkania (tzn. ja z żoną, nie ja z Marcinem). Bo gdybym miał w takich samych warunkach znowu szyć coś takiego to doszłoby do tragedii.


Marcin za cel postawił sobie zrekonstruować sylwetkę, która pojawiła się na portrecie autorstwa Paolo Veronese (1528-1588) z końca XVI wieku. Poniżej przedstawiam obraz:


Jest Panisko nie? Ale w porównaniu to Marcina to może się schować! Ogólnie zestaw to nie jest coś tajemniczego, klasyczna moda włoska końca XVI wieku, pełno tego po portretach. Kwestią był wykrój. Tutaj posiłkowałem się jak każdy praca Janet Arnolds, a dokładniej trzecim tomem jej Pattern of Fashion. Za wzór wziąłem dublet i pludry, który zostały tam opisane jako należące do Don Garzi de Medici. Znaczy się - Medyceuszu Złoty!


Drobna modyfikacja dotyczyła saczka, którego jako dorośli mężczyźni, którzy nie muszą sobie niczego udowadniać nie chcieliśmy i nie musieliśmy robić. W zamian za to pluderki maja po prostu klapkę (zresztą takie rozwiązanie znajduje się w innych pludrach, aczkolwiek z początku XVII wieku).


Klapka jaka jest każdy widzi. Jak komuś spowoduje to rekonstrukcyjny zawał to życzę zdrowia :P


Sam dublet wymagał oczywiście przymiarki. Głownie obawialiśmy się o kołnierz, szczególnie wysokość tegoż i dopasowanie ponieważ pod spód miała iść (i szła) koszula od utalentowanej Rekiny Bytner. Także trochę z duszą na ramieniu, ale pełni głebokiej wiary i miary ustaliliśmy wszystko na przymiarce. Swoją drogą tutaj macie przykład użycia szpilek, który akceptuje :P


Najwięcej zabawy oczywiście było z dziurkami, tak tymi służącymi do zapinania dubletu jak i tymi, które były związane z - nomen omen - dowiązywaniem dubletu do pludrów. To tez mi dało potem w kość bo aksamit, delikatnym z natury będąc niczym dziewicza dusza, bardzo szybko zaczął się przecierać w miejscu łączenia korpusu z baskiną. Efektem tego było po jakimś czasie odświeżenie ubrania w ramach dożywotniej gwarancji oraz szacunku dla klienta. Polecam to rozwiązanie, bo zyskujemy poczucie bycia przyzwoitym człowiekiem, a zarazem powód do psioczenia na samego siebie gdy przychodzi co do czego i trzeba robić. Tak czy siak pomienione dziurki prezentowały się jak niżej.


Swoją drogą i tzw. bajdałej ciekawą sprawą był rękaw, bo nie jest super dopasowany, a do tego z jednego kawałka. A że w międzyczasie pracowałem jeszcze nad dwoma innymi ubraniami, to poniżej zaprezentuję Wam różnice w wykrojach. Ten po prawej to właśnie rękaw do dubletu Marcina.

W samym dublecie zastosowałem swoje ukochane rozwiązanie, które jest moim po trosze znakiem rozpoznawczym - ale chyba staje się powszechniejsze - mianowicie w widocznych miejscach mamy ozdobną podszewkę gdy tym czasem reszta to zwykły szary len. Fajne i epokowe rozwiązanie. Głupi nie byli, oszczędzić umieli, jak to powiedział Premier podpisując Polski Ład. A jak to się prezentuje na żywo zobaczycie na filmiku:


Podczas szycia pludrów tez mogłem się wyżyć robiąc beleczki zabezpieczające panele przed rozdarciem się. Aksamit plus satyna i czarna nić do tego. Żyć nie umierać. Nic tylko tracić wzrok. Ale dla efektu końcowego chyba warto.


Koniec końców z aksamitnego pyłu wyłonił się efekt końcowy dublet i pludry, które wraz z elementami od innych rzemieślników dopełniły dzieła. Powiem szczerze, że gdy zobaczyłem Marcina w pełnym ubraniu byłem pod wrażeniem jak to wszystko przemyślał i jak całość sylwetki się zaprezentowała.


A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Marcin naprawdę wykorzystywał i wykorzystuje to ubranie i bywał w nim na wielu imprezach, co dawało mi nieziemską radość. Widzieć te zdjęcia, cieszyć się z tego, że coś co wyszło spod moich dłoni żyje nadal. Zresztą co ja Wam będę pisał - tutaj macie więcej zdjęć ;)



1 Comment


Marcin Grzesiak
Marcin Grzesiak
Feb 04, 2022

Do ewentualnych naśladowców. Decydujcie się na takie ciuchy jedynie jeśli macie zgrabne nogi. No i takiego krawca (+taką bieliźniarkę, + takiego szewca).

Like
bottom of page