Prostota w Prusach
- Tomasz Łomnicki
- 20 sty 2022
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 4 lut 2022
Wszyscy wiemy, że w wyjazdach rekord liczy się 0 - oprócz spotkania ze znajomymi - lans szpeju. I to nieważne czy jest się oficerem i prezentuje jedwabie, czy obdartusem, który odszył kawałek szmaty. To dzisiaj będzie właśnie z tej drugiej perspektywy. O ubraniu prostym, ale bardzo ciekawym i jak się wydaje wcale powszechnym.

Podczas ostatniej imprezy na Mazurach, czy też raczej Prusach, czy też raczej Dziubielach Małych (trochę analogia do bitwy pod Starymi Pupami jeśli chodzi o nazewnictwo…) miałem możliwość oraz przyjemność spotkać się z człowiekiem, którego podejście do rekonstrukcji jest mi szalenie bliskie. Chodzi oczywiście o Borga z Die Diebgasse. Kto kiedykolwiek miał przebłysk zdobywania koszernej wiedzy i pójścia w te stronę to na pewno trafił na jego bloga. Ba, kto pamięta nieboszczkę Frehę to też musiał trafić na wpisy pomienionego. Byli czasy.
Ale nie o tym, nie o tym. Oprócz ucieszenia się na widok Borgowej – ujmijmy to polubownie – twarzy oraz automatycznego i nad wyraz specyficznego uczucia w okolicach wątroby, zwiastującego przyszłe klęski i nadzwyczajne zdarzenia, uderzyła mnie jeszcze jedna wspaniała rzecz. Mianowicie ubranie wierzchnie, które przygotował na imprezę! Doskonały ciuch, który uważam, że warto promować i wpisuje się w rekonstrukcje uboższych warstw (ale i nie tylko), a który zawsze odszywam byle jak na kilak dni przed imprezą gdy mi brak czasu.
Oczywiście Borgu od razu wyhaczył, że i ja się podobnie noszę i zaczęła się rozmowa dwóch dziadów (a trzeci – chociaż dziwnie szlachetny z fizys – zwany Marcinem z RES NOVAE zdjęcia robił).
Obydwaj bowiem wzorowaliśmy się na licznych przedstawieniach, które widać np. u Hendricka Avercampa gdy prezentuje zmagania Niderlandczyków z mrozem, a także na pewnej rycinie, która jest nad wyraz ciekawa. A dlaczego?
Otóż postać na niej prezentowana to Hendrick Danielsz Slatius (1585-1623), niderlandzki pisarz, pastor oraz – może hobbystycznie, a może i nie – osoba zaangażowana w spisek mający na celu zabicie Maurycego Orańskiego. Mniejsze o przyczynę i przebieg zamachu, dość napisać, że spisek się nie udał (o czym świadczy fakt, że Hendrick zakończył żywot w 1623, a Maurcy w 1625), ale dla nas ważne jest coś innego.
Otóż gdy na jaw wyszło, że Hendrick ma niepohamowaną tendencję do morderstw na poziomie państwowym to została wyznaczona za jego głowę niezła sumka (4 tysiące guldenów!). W związku tym rozsądnie założył, że nie ma co uciekać w świat w normalnym ubraniu, ale raczej dokonać aktu przemieszczania się za pomocą sławnego transportu incognito. W tym celu przebrał się w chłopskie ubranie i tak wędrował w kierunku Niemiec. I już witał się z gąską, ale popełniał jeden błąd – tutaj sobie zanotujcie, bo się może to Wam kiedyś przydać. Zatrzymał się w miejscowości Rolde, w tamtejszej karczmie, gdzie jak się okazało stacjonowali także żołnierze. Hendrick, zestresowany, spożył posiłek, ale zostawił niedopity czy też wręcz nietknięty kufel piwa i bardzo szybko wyszedł z karczmy. Żołnierze, baczni obserwatorzy życia codziennego i obyczajów maluczkich, od razu wydedukowali, że coś tutaj jest nie tak, bo jak świat światem nie zdarzyło się jeszcze aby chłop pełny kufel ot tak w karczmie zostawił. Ruszyli za nim, aresztowali i wzięli na spytki. Trafiłem na drugą wersję, która mówi, że żołnierze rozpoznali go po białych dłoniach nienawykłych od pracy. Na potrzeby dobrej opowieści możemy założyć, że dokonali podwójnej weryfikacji – wpierw niewypite piwo, a potem dłonie. Oba egzaminy niezdane.
Koniec końców Hednrick skończył żywot śmiercią planowaną aczkolwiek nie przez siebie lecz przez sąd.
Z tej historii dla nas jest kilka ważnych przesłanek. Pierwsza – zawsze dopijaj piwo, co uskutecznialiśmy żarliwie. Druga, do historii przechodzisz nie tylko Ty, ale także Twój wizerunek.
I tak się składa, że w rycinach mamy właśnie przedstawionego Hendricka w typowo chłopskim ubraniu i specyficznym płaszczu (tutaj nie będę szedł w nomenklaturę co to dokładnie jest). Mamy od tego dwie niezależne ryciny, które go przedstawiają, a zarazem liczne grafiki Avercampa, który prezentuje to odzienie wierzchnie.
Obydwaj z Borgiem zaprezentowaliśmy trochę różne sposoby odszycia. Zrobiliśmy rozcięcia tylko do piersi, jak na rycinie, ale w moim przypadku podszyłem tylko kołnierz, aby go ustabilizować i docieplić gdy tym czasem Borgu – jeżeli się nie mylę – całe ubranie podszył lnem. Dodatkowo u mnie pojawiły się rozcięcia kieszeniowe aby sięgnąć do pluder. Różnicę widać także w skrzydełkach. Autor Die Diebgasse pokusił się o takie zszyte z kilku elementów, jak na rycini, gdy tymczasem ja zrobiłem je z jednego kawałka. I bardzo dobrze, bo te ubrania były różnie szyte co idealnie zaprezentowaliśmy.
Ciekawostką jest także to, że w hiszpańskich księgach krawieckich mamy podobne ubranie, które nazywa się tam „Capote de pano ordinario” i ma bardzo zbliżony wygląd. W oparciu o ten wykrój odszyłem ubrania dla Korneliusza oraz Huberta, rozcinane z przodu, w przypadku Huberta podszyte wełną w całości, a tymczasem u Korneliusza – tylko na brzegach ozdobną podszewką satynową.
Przyznam, że bardzo się ciesze, ze ludzie coraz bardziej zwracają uwagę na innego rodzaju płaszcze niż standardowe guzikowe kasaki, które tez są fajne oczywiście, albo już coś czego nie pojmuję – dutchcoaty, które datowane są na późniejszy okres niż dużo sylwetek je rekonstruujących.
Comments